W kadrze Zofii Rydet / Lata 1960. i grybowska "Święta Trójca Latających Holendrów"
"[...] 600-lecie miasta wypadło w roku 1940, w latach okupacji. Dopiero teraz, w pierwszym roku Milenium [1960], miasto obchodzi uroczyście tę rocznicę. Odbyliśmy z Olszewskim długi spacer po mieście. Mimo że często odwiedzam to miasteczko, zmiany za każdym razem są duże. Czy bardzo różni się od innych małych miasteczek naszego województwa?
Grybów jest naprawdę inny. Czysty, schludny, znać na nim troskę. To nie kwestia tego, że obchodzi właśnie imieniny. Taki jest zawsze, na co dzień, od paru ładnych lat. Zniknęły kocie łby, zniknął pył z ulic. Pojawiły się niemal wszędzie lśniące asfaltowe nawierzchnie. Już wkrótce mają pojawić się jarzeniowe latarnie i kolorowe neony na Rynku. Miasteczko jest przytulne i robi się powoli podobne do bombonierki.
Czyżby miasteczko z jakichś tam z góry nieokreślonych powodów było specjalnie faworyzowane przez władze zwierzchnie? Czy znalazło się kilku szaleńców, zwariowanych estetów, którzy zobowiązali się wszystko wykonać za darmo dla prostej satysfakcji? Raczej to drugie. Grybów ma swoją Święta Trójcę Latających Holendrów. Jest to eskadra szturmowa, która z regularnością i uporem oblatuje wszystkie ważniejsze urzędy w Polsce, Urzędu Rady Ministrów nie omijając - aby coś dla swego miasteczka wykołatać. W skład eskadry wchodzą: Jerzy Gostwicki przewodniczący Prezydium MRN, Włodzimierz Olszewski wiceprzewodniczący, oraz Stefan Bodak. Od czasu do czasu na ubezpieczenie tego wyborowego zespołu leci magister Zygmunt Rożałowski. Mają już wiele walk za sobą, uwieńczonych wspaniałymi sukcesami. Nowe bloki mieszkalne, które rosną w oczach, zakład przemysłowy stolarki budowlanej, który da zatrudnienie dla około 300 osób - to wszystko ich zasługa. Ale warto też wspomnieć o drobiazgach, o polewaczce miejskiej, która zawzięcie krąży po ulicach i spłukuje każdy pyłek z nawierzchni. [...]
Nowy Dom Kultury ma przynieść miastu salę widowiskową na 300 osób, pomieszczenie dla biblioteki, czytelni, salę zabaw i nowy lokal dla Klubu Obywatelskiego. Stanąć ma wreszcie nowy budynek stacji kolejowej. [...] ojcowie miasta planują też zainstalować przekaźnik telewizyjny."
Janusz Roszko, "Imieniny miasteczka", w: "Dziennik Polski" nr 145/1960.
Opis ten wyszedł spod pióra autora wielu krótkich reportażowych felietonów, portretujących życie Grybowa w latach 1960. - i jest jednym z tych bardziej reporterskich, niż satyrycznych - lecz wciąż ze sporą dozą humoru. Inne grybowskie reportaże Roszki są bardziej satyryczne, uszczypliwe czy wręcz obrazoburcze. Nie można w nich też nie dostrzec nuty PRL-owskiej propagandy sukcesu - porównując ją jednak z dzisiejszą propagandą sukcesu tamta wyróżnia się większym poczuciem humoru, a nawet autoironii.
Fragment ten dodajemy dla ilustracji pięknego znaleziska - wśród cyfrowych kopii archiwum Zofii Rydet (1911-1997), genialnej fotograficzki, która utrwaliła nieoczywiste piękno wielu małopolskich miejscowości kilku powojennych dekad XX wieku - odnaleźliśmy kilka niezwykłych zdjęć z Grybowa! Artystyczne fotografie są niezwykłej jakości - z detalami dokumentują kilka zakątków naszego miasteczka i jego mieszkańców.
Podziwiamy działalność i jesteśmy wdzięczni Fundacja im. Zofii Rydet / Zofia Rydet Foundation za projekt digitalizacji archiwum
Fot. Archiwum Zofii Rydet, sygn. zr_1966_L_NT08_d_0205 - fragment; oryg.: negatyw czarno-biały 60x60mm. Przedstawia widok z rynku w stronę ul. Jakubowskiego.
Comments