Wojenne doświadczenia ks. Adama Kaźmierczyka
"Urodziłem się w Jasieniu, w diecezji tarnowskiej. Wywodzę się z rodziny chłopskiej, ale takiej, w której rodzice mieli ambicję wykształcić dzieci. Ponieważ uczyło się i moje rodzeństwo, więc w domu było ciężko. Dlatego wielką pomocą było stypendium, tylko nie państwowe, lecz prywatne, ufundowane przez właściciela browaru w Brzesku, barona Goetza. Muszę dodać, że takich stypendystów miał baron co roku około dwudziestu. Najzdolniejszym pomagał w dalszej nauce na studiach. Maturę złożyłem w roku 1939. Potem, wraz z całą falą uchodźców, przeżyłem ucieczkę na wschód przed Niemcami.
[...] późną jesienią 1939 r. zacząłem studia teologiczne. [...] Dnia 22 maja 1941 roku, w święto Wniebowstąpienia Pańskiego, przed budynek w Błoniu podjechały samochody ciężarowe, wypełnione uzbrojonymi w karabiny maszynowe gestapowcami. Kiedy wysiedli z nich gestapowcy, wpadli do pomieszczeń i wszystkich nas wypędzili na zewnątrz. Potem podzielili się na dwie grupy: jedni nas pilnowali, inni przeprowadzali rewizję. Stojąc i czekając co dalej, przeżywaliśmy chwile trwogi, ponieważ wartownicy popychali nas, strzelali chcąc nas zastraszyć, lżyli. Nalot gestapo zakończył się aresztowaniem ks. rektora Romana Sitki, ojca duchowego - ks. Józefa Brudza, ks. prof. Juliana Piskorza i 22 kleryków. Wśród nich znalazłem się i ja.
[...] A to był czas nieludzki. Polaków, nie mówiąc już o Żydach, księżach, wieziono, zabijano za to, że byli Polakami, księżmi, Żydami. Za to znaleźliśmy się w siedzibie gestapo w Tarnowie, przy ul. Urszulańskiej. Już od pierwszej chwili przeżywaliśmy momenty grozy, gdyż ustawiono nas z podniesionymi rękami na podwórzu pod murem i oświadczono, że zostaniemy rozstrzelani. Kilkakrotnie odliczano, padały salwy nad naszymi głowami, ale przeżyliśmy. Zostaliśmy 'tylko' pobici nahajkami i kolbami. Potem odtransportowano nas do tarnowskiego więzienia. [...] Wielu tak osłabło, że nie było w stanie ustać na nogach. Dopiero po dwóch miesiącach, dzięki Opiece Społecznej, w której m.in. działał późniejszy biskup tarnowski, ks. Karol Pękala, raz w tygodniu zaczęliśmy dostawać chochlę pożywienia zupy i ćwierć bochenka małego chleba. To dopomogło nam przyjść w jakimś stopniu do siebie. Dodam też, że jako więźniowie polityczni byliśmy też nieco lepiej traktowani niż inni w czasie przesłuchań.
Uwolniono nas 3 września 1941 roku, ale nie wszystkich. Księdza rektora i ojca duchowego wywieziono do Oświęcimia [...]dwóch kolegów po wyjściu z więzienia zmarło na gruźlicę."
Ks. Adam Kaźmierczyk - z wywiadu H. Bednarczyka, w: "Wzrastanie" nr 75/1995.
Ksiądz Kaźmierczyk, którego postać włączyliśmy w nasz międzykulturowy projekt historyczno-artystyczny "Cichy Memoriał - Grybowska Saga", jako reprezentanta katolickiej większości mieszkańców Grybowa, dał się poznać grybowianom jako osoba niezwykle prosta, pokorna i serdeczna. Poznając jego relację o dzieciństwie i uzyskanej pomocy stypendialnej, oraz losy wojenne, w których opisie zwracał uwagę nie na swoje cierpienie, ale na los bardziej poszkodowanych, możemy zrozumieć postawy i wydarzenia, jakie uformowały go jako człowieka - będącego w życiu cały czas nie tylko w gotowości do pomocy innemu człowiekowi, ale samoczynnie rozpoznającemu potrzeby innych i inicjującemu pomoc.
Deskal autorstwa artysty Arkadiusz Andrejkow z ks. Adamem Kaźmierczykiem powstał z inicjatywy stowarzyszenia Saga Grybów na rogu ul. Cmentarnej i Mordechaja Anielewicza w Grybowie 18 maja 2021 roku, dzięki uprzejmości właścicieli ściany, p. Marzeny Pawlak i p. Katarzyny Czarneckiej.
Niebawem, dzięki ofiarności grybowian z całego świata i pracy społecznej stowarzyszenia, w Grybowie powstaną kolejne murale naszego projektu
Fot. ks. Kaźmierczyka obok Starej Plebanii - Alicja Badowska; fot. deskalu i oprac. Kamil Kmak
Comments