"Żył Florynką". Michał z Michałowa
"Żył Florynką"
"Urodził się 24 marca 1937 roku. Rodzice, Wasyl i Anastazja z Gojdyczów, byli dobrze prosperującymi gospodarzami, związanymi z cerkwią. Dziadek Jan Gojdycz, a także ojciec, Wasyl Romaniak byli cerkiewnikami. Od najmłodszych lat, jak podkreślał, interesował się historią, geografią i przyrodą Florynki. Pasąc krowy z najwyższego wzgórza – Kyczery – utrwalił sobie w pamięci każdą chyżę Florynki i jej mieszkańców. Ta pamięć okaże się pomocna po latach, kiedy będzie skrupulatnie robił statystyki i tabelki wypędzonych Łemków, a na ścianach stodoły wuja Dymitra Gojdycza, która przez lata będzie pełniła rolę wiejskiej świetlicy, namaluje z fotograficzną dokładnością pozostawione zagrody.
W czerwcu 1947 roku dziesięciolatek nie mógł zrozumieć, dlaczego ich wypędzają na „jakiś zachód”. Dlaczego trzeba zostawić swoją chyżę, szkołę, cerkiew, obsadzone pola. 26 czerwca, jak pisze we wspomnieniach, zwołano wszystkich mieszkańców na podwórze plebanii i odczytano „wyrok”. Do południa dnia następnego wszyscy mieli opuścić wieś. Ojciec przygotował dwa wozy, parę skrzyń, bo wcześniej widział, jak przez Florynkę wypędzano mieszkańców Stawiszy, Śnietnicy i Brunar. Rodzice ze starszą siostrą Marią całą noc pakowali, co się dało, a najmłodszy Michał przyświecał latarnią. Wszyscy uklękliśmy i płacząc szeptaliśmy Otcze nasz. Spojrzałem tylko na szkołę i na naszą nowo postawioną cerkiewkę i zdawało mi się, że trzyramienne krzyże nam się kłaniają. Za chwilę byliśmy na drodze i dołączyliśmy do kolumny, do taboru. Przed wieczorem dotarli na stację w Grybowie.
Na wyjazd trzeba było czekać parę dni. Mieszkańców Florynki podzielono na cztery transporty. Dwa pierwsze skierowano w zielonogórskie, do Lipin i Torzymia. Czwarty rozładowano w Przemkowie. Oni wyruszyli w trzecim, 1 lipca. [...] Wasyl Romaniak, a wraz z nim trzydzieści dwie inne rodziny, zdecydował się na oddalony o 21 kilometrów Michałów." (/Anna Rydzanicz, "Przegląd Prawosławny")
"Michał Romaniak, dziś starosta cerkwi św. Michała w Michałowie, emerytowany nauczyciel, miał wtedy dziesięć lat. Od dawna prowadzi skrupulatne statystyki dotyczące ludzi z tamtego transportu. Odnotowuje narodziny i pogrzeby michałowian, a w okrągłą rocznicę śmierci każdego z nich w przydrożnej kapliczce, niedaleko swego domu, stawia świeczki za dusze zmarłych.
- Dokładnie przyjechało nas 165 osób - pokazuje precyzyjnie wykonane tabelki. - Najstarsza miała 78 lat, a najmłodsze dziecko kilka dni, urodziło się w wagonie we Wrocławiu. Statystyki ożywają: - Dubecowie, Worhaczowie, Gojdyczowie - wymienia kolejne rodziny i pokazuje daty urodzin i śmierci. [...] We Florynce ukończył pierwszą klasę, ale świadectwa nie odebrał, bo wszyscy spodziewali się, że lada dzień zostaną wysiedleni, więc trzeba było zająć się ważniejszymi sprawami. Rodzina nie zdążyła też zebrać zboża na polu, bo był dopiero koniec czerwca. Nieuprawiane pola michałowskie w ciągu dwóch lat zdążyły zamienić się w ugory, porosły chwastami i krzewami. Przywracanie ich pod uprawę było prawdziwą orką, wymagającą cierpliwości. [...]
Powoli rozwijało się życie kulturalne. Pionierem i inicjatorem okazał się Michał Romaniak. Poświęcił tej działalności znaczną część życia. Po ukończeniu liceum otrzymał posadę nauczyciela i mieszkanie dwadzieścia siedem kilometrów od Michałowa, ale wolał codziennie dojeżdżać, niż osiąść tam na stałe. [...]
Latem 1979 roku w Michałowie odbyło się po raz pierwszy ognisko, które z roczną przerwą w 1980, zapoczątkowało erę watr. Ich organizacją zajęli się bracia Horoszczakowie i mieszkanki Michałowa, siostry Dubec . Na tych watrach bywało raptem kilkadziesiąt osób i nikt się nie spodziewał, że za kilka lat impreza nabierze takiego rozmachu. W 1984 roku bracia Horoszczakowie zaangażowali się w organizację watr w górach, zostawiając inicjatywę mieszkańcom Michałowa. Ognisko w 1985 roku nazwano bardziej po łemkowsku watrą i tak już zostało. Watry w Michałowie, w odróżnieniu od Łemkowskich Watr w górach, od 1990 roku przybrały nazwę Łemkowskich Watr na Obczyźnie, co budzi kontrowersje wśród wielu osób. Zastanawiają się, czy po ponad pięćdziesięciu latach pobytu na michałowskiej ziemi nie należy odstąpić od tej "obczyzny"?
Michał Romaniak z widza zamienił się w organizatora trochę przypadkowo. W 1984 roku ognisko po raz pierwszy organizowała miejscowa młodzież. Jako ostatni punkt programu zaplanowano pokaz dawnych czynności rolniczych i sprzętów. Sprzęty przygotował zawsze służący młodzieży radą pan Michał, ale pokaz miała poprowadzić Stefania Dubec . Niestety, pod koniec imprezy ktoś uszkodził kabel od mikrofonu. - Nie było jej wcale słychać, więc wskoczyłem na scenę i swoim krzykliwym głosem poprowadziłem pokaz gładzenia lnu i innych gospodarskich czynności - wspomina.
Rok później zaproszono go do organizacji watry.
- Nie było wówczas "Kyczery", ani innych naszych zespołów, poza "Łemkowyną". Nawet wczoraj sobie żartowałem ze sceny już XXV Watry, że wtedy musiałbym sprzedać wszystkie krowy ojca, aby sprowadzić zespół do Michałowa, bo żadnych dotacji nie było - śmieje się pan Michał, od lat Honorowy Starosta Watry.
Trzeba było własnym sumptem wypełnić program imprezy. Układać skecze, wymyślać konkursy. Nie było też żadnych punktów gastronomicznych. Mieszkańcy Michałowa wszystkich uczestników traktowali bardzo gościnnie.
- Sponsorem to była moja mama i inne miejscowe gospodynie, które gotowały bigos dla wszystkich - wspomina Lilia Płaskoń , córka państwa Romaniaków.
Od 1987 roku dochód z kolejnych watr organizatorzy postanowili przekazywać na budowę cerkwi, która po latach starań i zabiegów miała stanąć w michałowskim Centrum, w sąsiedztwie placu, gdzie odbywały się watry. Także dzięki ogromnej ofiarności dawnych mieszkańców Florynki mieszkających w diasporze oraz wiernych diecezji wrocławsko-szczecińskiej udało się w ciągu dwóch lat i trzech miesięcy wybudować świątynię. Tym sposobem w Centrum "łemkowskiego Michałowa" stanęła pierwsza na Dolnym Śląsku nieduża, murowana cerkiew w łemkowskim stylu. Poświęcenia dokonano 6 sierpnia 1989 roku." (/Anna Rydzanicz, "Przegląd Prawosławny") Łemkowskie Archiwum Prasowe Lemko.pl
Na fotografii Michał Romaniak z żoną w swojej odtworzonej Florynce w Michałowie na Dolnym Śląsku - sam wykonywał makiety cerkwi, chyż i kapliczek, które układały się we florynckie przysiółki, pomiędzy usypanymi "górami" - Kiczerą, Chełmem, Dzelarką (Jaworzem), Dziłem, nad uformowanymi korytami rzek Białej i Mostyszy.
Pan Michał Romaniak zmarł w 2015 r. - Wieczna Pamięć.
W 2021 roku staraniem naszego stowarzyszenia w projekcie "Cichy Memoriał - Grybowska Saga" z Arkadiusz Andrejkow przywołaliśmy jego postać, wraz z rodziną, na deskalu w ich rodzinnej Florynce.
Na postać pana Michała trafiliśmy dzięki filmowi Krzysztofa Wojciechowskiego "Florynka - Łańcuch ludzkich wspomnień" z 2002 r. zamieszczonemu na youtube w 2018 r.: https://www.youtube.com/watch?v=-GEH3gVUOWs
Deskal powstał dzięki ogromnej uprzejmości pp. Steców: Pawła Steca, Pauliny Cycoń zd. Stec oraz przy serdecznej gościnie p. Róży Stec. Trafiliśmy na wyjątkowych ludzi, dzięki którym realizacja dzieła we Florynce stała się możliwa i razem z "Cichym Memoriałem" dołożyliśmy nowe ogniwo do "łańcucha ludzkich wspomnień"
Więcej:
W czerwcu 2021 r. możemy już oglądać 7 murali i deskali Arkadiusza Andrejkowa w Grybowie i Ziemi Grybowskiej, zapraszamy do spacerów i podróży szlakiem grybowskiej sagi.
W przygotowaniu i konsultacji znajdują się dwujęzyczne tabliczki informacyjne, które wkrótce znajdą się w pobliżu murali i deskali, by docierać do wszystkich grup odbiorców.
Projekt murali i deskali "Cichy Memoriał - Grybowska Saga" powstaje dzięki ofiarności publicznej, pracy społecznej stowarzyszenia Saga Grybów, a także dzięki ogromnej uprzejmości właścicieli ścian i fotografii.
Link do zbiórki: https://pomagam.pl/cichymemorialgryb
Fot. arch. rodziny Romaniaków
Comments